czwartek, 14 marca 2024

[470] Julie Soto - FORGET ME NOT


     Każdy z nas miał w życiu chwile słabości, w której zrezygnowaliśmy z własnych marzeń czy pragnień - głownie ze strachu, a następnie  żałowaliśmy, że utraciliśmy jakąś szansę, nie wykorzystaliśmy okazji na przeżycie czegoś pięknego. Z podobnymi dylematami zmierzą się główni bohaterowie w książce "Forget me not" autorstwa Julie Sotho.
    W tej historii poznajemy Amę i Elliota. Z początku poznajemy równolegle ich punkty widzenia, ich spostrzeżenia, ich życie. Dziewczyna jest otwartą kobietą, uwielbia ludzi, jednak boi się zakochać. Patrzy na związki przez pryzmat miłosnych doświadczeń swojej matki. Nie wierzy w miłość, w to że można spędzić z kimś resztę życia. O tym podejściu Amy, przekonał się na własnej skórze Elliot. Autorka w świetny sposób trzymała ich wspólny sekret do samego końca. Książka przyciągała mnie właśnie tym, aby poznać ich wspólne ścieżki, i co sprawiło, że byli tak mocno skonfliktowani. Wszystko to dostajemy w pakiecie w cudownym opakowaniu, tj. fabuła oparta na organizacji wesel, bo tym właśnie zajmuje się nasza główna bohaterka. Cudowna okładka skrywa w sobie wiele ciekawych wątków. Miałam dość spore oczekiwania względem tej książki, Nie wszystkie zostały spełnione, ale w ostatecznym rozrachunku - polecam tę pozycję osobom, które lubią lekkie i przyjemne pozycje, które można pochłonąć w jeden wieczór. Najlepszym wątkiem pobocznym, który ujął mnie za serce była miłość do roślin, kwiatów, którą obdarzał je Elliot. Jego tajemnicze tatuaże, które miały ogromne znaczenie. Ta miłość, która dojrzewała pomimo początkowych jego obaw. Świetnie skrojona postać. Myślę, że wiele czytelniczek podzieli moje zdanie. Brakowało mi to trochę…hmm…charakteru? Takiej szczypty czegoś więcej niż zwykłego opowiadania o historii dwóch osób. Pomimo wad, oceniam ten tytuł jako dobrze i przyjemnie spędzony czas, tym bardziej, że książka „Forget me not” stanowi literacki debiut Julię Soto.
    Podsumowując, książka „Forget me not” to słodko-gorzka opowieść o dojrzewającej miłości, wzlotach i upadkach, strachu przed zaufaniem i zawierzeniem własnego życia drugiej osobie. Bardzo życiowa historia, pokazująca, że czasem warto dać komuś drugą szansę. 

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu HarperCollins!

⭐️⭐️⭐️⭐️/5

niedziela, 25 lutego 2024

[468] Vi Keeland - NIEPLANOWANA MIŁOŚĆ

 


    Miłość przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie, czasem jest to zupełnie nieodpowiedni czas. O tym właśnie przekonali się bohaterowie książki Vi Keeland w powieści "Nieplanowana miłość". Przygotujcie się na emocjonalną podróż wśród kruchości życia, wartości każdego przeżytego dnia oraz miłości bliskich osób, dla których jesteśmy całym światem, choć często nie zdajemy sobie z tego sprawy.
    W tej historii głównymi bohaterami są Nora oraz Beck. Mężczyzna zamartwia się stanem zdrowia swojej babci Louise, której wiele zawdzięcza. Jednak ona ma na swoje życie inny, bardziej ekstremalny plan. Kobieta choruje, jej dni są policzone i chce przeżyć je całą sobą, spełnić wszystkie swoje marzenia i jednocześnie okazywać wdzięczność za to co ją spotyka. Beck to dziewczyna równie szalona co Louise. Obie realizują niesamowite marzenia, wspierając się wzajemnie. Losy Nory i Beck'a splotą się dzięki jego babci, a co z tego wyniknie? Przekonajcie się sami wybierając na wieczór "Nieplanowaną miłość". Vi Keeland, moja ulubiona zagraniczna autorka, w tej powieści przekazała nam wszystko co najlepsze. Mamy miłość, namiętność, smutek, żal i złamane serce czytelnika. Już dawno nie uroniłam łzy podczas czytania, a w przypadku tej historii było inaczej. Pokochałam całym sercem postać Louise! Znajdziecie tu wiele zabawnych momentów, nieoczekiwanych zwrotów akcji, a to wszystko przeplatane gorzkim smakiem śmierci. Wspaniale ukazana relacja wnuczka z babcią, która chce dla niego jak najlepiej. Mamy też ciekawie wyprofilowaną postać Nory, dziewczyna skrywa ogromną tajemnicę, którą poznajemy dopiero pod koniec książki, a sprawiło to, że nie mogłam się od tej lektury oderwać. "Nieplanowana miłość", to tylko tytuł, ale i potwierdzenie, że miłość można spotkać w każdym momencie życia, czasem w złym miejscu i czasie, nawet jeśli bardzo się temu sprzeciwiamy. Ważne jest to, w jaki interesujący sposób autorka ukazała dojrzewanie uczucia pomiędzy tym dwojgiem bohaterów. Pomimo cielesnego przyciągania, ich serca otwierały się stopniowo, tym samym ujawniając coraz to więcej informacji. 
    To wspaniała, życiowa, opowieść. Jedna z lepszych, które wyszły spod pióra Vi Keeland. Słodko-gorzka historia, która każdego z Was złapie za serce. Przy takich książkach można uświadomić sobie, że nie warto niczego odkładać na później, bo życie jest za krótkie. Polecam Wam ten tytuł z całego serducha.

czwartek, 1 lutego 2024

[465] Norbert Grzegorz Kościesza - FOLWARK KOMENDANTA


        Po dłuższej nieobecności tutaj wracam z nowymi pomysłami i czystą głową. Czuję, że jest tutaj moje miejsce na ziemi. A w ten Nowy Rok wkroczyłam z pierwszą przeczytaną przeze mnie książką tj. powieść „Folwark komendanta”, autorstwa Norberta Kościeszy. Jakie wrażenie wywarł na mnie ten tytuł? Czytajcie dalej.
Warto zacząć od tego, że książka ta zawiera prawdziwe wydarzenia, choć bohaterowie są fikcyjni to historie w niej zawarte wydarzyły się na prawdę (co samo w sobie po skończeniu tej książki jest dla mnie szokujące). Autor tej powieści to były policjant z dziesięcioletnim stażem służby w policji, dzięki temu doświadczeniu mamy okazję poznać dość szokujące fakty i szczegóły z pracy w tej formacji. Powieść czyta się wyjątkowo dobrze. Nie jest to wywiad, wspomnienia w typie pamiętnika, czy tym podobne treści. Bardziej określiłabym to fabularną opowieścią przedstawioną oczami różnych bohaterów. Akcja toczy się wielotorowo. Brak jest tu głównego bohatera, który wprowadzałby czytelnika w fabułę, i chyba tego najbardziej mi brakowało. Mamy kilka wątków, które się ze sobą przeplatają i to sprawia, że lektura tej książki z każdą stroną coraz bardziej wciąga. Uprzedzam, bo już na starcie należy przygotować się na dosyć mocny język, autor nie szczędzi czytelnikowi przekleństw, mocnych epitetów i brutalnej prawdy widzianej oczami byłego policjanta. Ukazane są tu blaski (tych zdecydowanie mniej) i cienie służby w policji, a raczej jej stadium początkowego jakim jest sama rekrutacja i szkolenie podstawowe w Szkole Policyjnej. Niestety, więcej jest tu tej ciemnej strony. Autor wcale nie stara się obalać mitów związanych z pracą w tej służbie. Momentami miałam wrażenie, że wszystko jest aż nadto przerysowane, bo skoro jest aż tak źle to skąd biorą się kolejni, nowi, młodzi funkcjonariusze? Czy faktycznie kręgosłup moralny w tych czasach jest aż tak giętki, że ludzie są w stanie zrobić wszystko, żeby osiągnąć swój cel? Norbert Kościesza w kontrastowy sposób pokazuje, że tak. Najpodlejszą istotą jest sam człowiek. Podsumowując, mam mocno mieszane uczucia odnośnie tej pozycji. Bo jednak policja kojarzy mi się z zupełnie inną wizją, bardziej pozytywną, a z drugiej strony powinnam wierzyć byłemu pracownikowi tej formacji. Myśle, że każdy z Was będzie miał na jej temat inne zdanie. Lektura ciekawa, pochłonęłam ją z ogromną ciekawością i z pewnością sięgnę po kolejne tytuły autorstwa Pana Kościeszy.
Jeśli ktoś z Was zastanawia się nad wyborem misji swojego życia, i uważa, że służba w policji może okazać się spełnieniem marzeń to ta książka może być swego rodzaju zimnym prysznicem, lub motorem napędowym do sprawdzenia swoich sił i udowodnieniu, że jest zupełnie inaczej. Jestem ciekawa Waszej opinii na temat tej książki.

Archiwum bloga