Wydawnictwo Prószyński - S-ka 2015
Ocena: 10/10
Po rozstaniu z Patrykiem Anna nie potrafi się odnaleźć w nowej sytuacji.
Ciężko było jej odejść, ale jeszcze ciężej ponosić konsekwencje
odejścia, bo przecież są dzieci, którym zburzyła stabilizację. Teściowa
oskarża ją o egoizm, psują się też relacje z przybraną córką, Mają. Anna
jest rozdrażniona, cierpi na bezsenność, czuje się winna. Jednak mimo
że wciąż kocha Patryka, nie potrafi mu zaufać. Tak samo jak nie potrafi
wybaczyć ojcu. Patryk wyjeżdża na Śląsk, aby w pracy szukać zapomnienia.
W tym świecie pogubionych dorosłych pojawia się córeczka Małgosi –
chichot złośliwego losu, który położy na drodze do szczęścia bohaterów
jeszcze niejedną niespodziankę. Czym byłoby zdobywanie szczytów bez mozolnej wspinaczki na górę? Nie w
szczycie cel, ale w drodze, którą trzeba pokonać, by go osiągnąć. Czasem
wyboistą, usianą kamieniami, naszymi błędami, ale warto ją przejść, by
poznać najgłębszy smak miłości.
Przedstawiam Wam kolejną część cyklu, stworzonego przez Wiolettę Sawicką, a mianowicie „Jeśli się odnajdziemy, kotku”, czyli trzecią (i ostatnią, niestety) część trylogii. Co w niej znajdziemy? Wszystko! Miłość, zdradę, śmierć i szczęście, czyli? Prawdziwe życie.
Z ogromną przyjemnością czytałam tę część serii. Sięgnęłam po nią niezwłocznie po skończeniu „Będzie dobrze, kotku” i cieszyłam się ze swojego szczęścia, że miałam ją na półce. Dziwiłam się tylko, dlaczego tak późno się za cały ten cykl zabrałam. Kolejne perypetie Anny i Patryka wcale nie były nudne. Były pełne wzlotów i upadków, autorka wspaniale pokazała (przynajmniej w moim odczuciu) jak wygląda prawdziwe życie. Nie to, z kolorowych pism czy ognistych romansów. Możemy zobaczyć na własne oczy jak niedopowiedzenia czy chore domysły potrafią zniszczyć nawet najpiękniejszą miłość i najtrwalsze przyjaźnie. Jeden błąd, którego odwrócić się już nie da, wpływa na całe nasze późniejsze życie. I co należy następnie zrobić? Przyznać się do porażki i zrujnować wszystko co się osiągnęło? Czy cierpieć w samotności i pozwolić aby wyrzuty sumienia nigdy nie odeszły i dręczyły cię ciągle? Przed takim wyborem została postawiona główna bohaterka. Jaką decyzję podjęła i w wyniku czego musiała ją podejmować? Tego dowiecie się już z książki. W „Jeśli się odnajdziemy, kotku” akcja toczy się jak na kolejce górskiej, nie ma ani chwili przerwy. Wychodzą na jaw kolejne tajemnice, Anna będzie musiała stawić czoła bólowi, ogromnemu bólowi, który wiąże się z jej odnalezionym ojcem. Tragedia łączy się ze szczęściem, uświadamiamy sobie, że życie jest ulotne. Kiedy zdaje nam się, że już wszystko się ułożyło i nic nie może się gorszego stać, los rzuca nam kolejne kłody pod nogi. Książka ta daje dużo do myślenia, jest porywająca i czyta się ją jednym tchem. Nie jest to tylko tzw. „wyciskacz łez”, to powieść pisana z pasją i całkowitym oddaniem przez autorkę. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś natrafię na tak dobrą literaturę.
Polecam każdemu, kto lubi powieści obyczajowe, które mają zaskakujące zakończenia, są czasem troszeczkę przewidywalne, ale niosą za sobą przesłanie, które wydaje mi się jest bardzo ważnym elementem budowania akcji i kreowania bohaterów.
Tytuł kompletnie nie zachęca, ale już twoja recenzja bardzo. Lubię takie lekkie obyczajówki. Będę miała tytuł na uwadze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Obyczajówki czytam na przemian z thrillerami :)
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię powieści obyczajowe, więc mogłabym się skusić.
OdpowiedzUsuńJa niezbyt przepadam za książkami obyczajowymi, więc chyba się nie skuszę ;)
OdpowiedzUsuńJa akurat nie za bardzo lubię ten gatunek, więc na razie nie sięgnę po tą pozycję pomimo wysokiej oceny, ale z chęcią będę śledzić Twoje wpisy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Patrycja.
Ocena jak najbardziej zachęcająca. Możliwe, że kiedyś sięgnę po ten tytuł. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko,
http://inwigilatorwteatrze.blogspot.com/